Fragmenty z pamiętnika Józefa z Witebska o wakacjach we Wrocławiu

Kiedy się dowiedziałem, że dla wyjazdu do Polski musiałbym nauczyć się wierszy na pamięć i jechać tam busem całą dobę, zniechęciłem się.

Jednak w Polsce nas z mamą odebrano, pojechaliśmy taksówką, obok mnie siedziała Włada, której wtedy jeszcze nie znałem, więc rozmowa się nie potoczyła. Przywieziono nas do Wilczyce. Wtedy moje zdanie zaczęło się zmieniać. Norbert i Iwona przywitali nas uśmiechami na twarzy. Coś rozumieją, kiedy mówimy po białorusku, a my z mamą rozumieliśmy tylko niektóre słowa, o pozostałych domyślaliśmy się. Dla nas został wydzielony świetny pokój.

W niedziele znaleźliśmy w mieście mnóstwo krasnali, z którymi zrobiłem sobie zdjęcia. Później wszyscy poszli do restauracji, gdzie w końcu poznałem Władę - siedzieliśmy przy jednym stoliku. Okazało się, że mamy dużo wspólnego. Przez to trochę mi ulżyło, ponieważ znaczyło to, że teraz już nie będę chodzić sam czy tylko z mamą.

Poniedziałek zapamiętałem przez to, że zabrano mnie na bajkę “Siabry” (“Przyjaciele”). Podczas zabawy poznałem bardzo wesołych, energicznych Polaków. Także poznałem niektórych Białorusinów jeszcze. Na przykład, Sonia dobrze mówi po polsku, czego się nie spodziewałem. Druga Sonia jest bardzo wesołą dziewczynką, z którą można pogadać na każdy temat. Spotkałem się także z Kubą i Bartkiem, synami Norberta i Iwony. Zaczęliśmy z mamą korzystać z Google-translatora, który bardzo nam pomógł w porozumieniu się.

We wtorek poszliśmy do Panoramy Racławickiej. Rzeczywiście, miałem wrażenie, że jestem na tamtej strasznej wojnie. Tamże dostałem monetę, która uzupełniła moją kolekcję. W środę gotowaliśmy pierogi, które smakowały naszym rodzicom.

Tego samego dnia lepiej poznałem Władę i jeszcze Nastię, która wywołała u mnie dobre wrażenie przez swoje świetne poczucie humoru. Potem dostałem nową rolę - króla żab. To jest zły bohater, ale zagrałem go z przyjemnością. Wieczorem spotkałem się z mamą na Rynku, gdzie my robiliśmy zdjęcia z biało-czerowno-białymy flagami. Od Rynku droga do gimnazjum była dosyć długa, ponieważ najpierw autobus się zatrzymał na półmetku, potem prawie pomyliliśmy kierunki. Ten dzień był niespodziewanie długi i ciekawy.

Świetne Zoo zobaczyłem w czwartek. Tyle różnych i pięknych zwierząt  jeszcze dotąd nigdy nie widziałem. Na próbach śmialiśmy się z naszych błędów, próbowaliśmy je naprawić i dodawaliśmy coś nowego do bajek.

W piątek robiliśmy dużo prób, co wszystkich nieźle zmęczyło. Ale póki czekaliśmy z mamą na Norberta, pogadałem z Lesią. Dużo się dowiedzieliśmy o sobie nawzajem. “Impart” zobaczyłem dopiero w sobotę. Powtórzyliśmy całość spektaklu razem z grą na skrzypcach. Mieliśmy wystarczająco dużo czasu na odpoczynek. Zdążyłem pogadać nie tylko z Władą, a jeszcze z Nastią, Lerą, Danilą i innymi. Koncert się udał, wszyscy byli zadowoleni. Ale też stała się niespodzianka - przypadkiem Włada powiedziała parę zdań po angielsku w trakcie naszej rozmowy, i Wika (Polka) zapytała nas, czy możemy swobodnie mówić po angielsku. I tak się rozgadaliśmy się - ja, Włada i Wika. W ten sposób zdobyłem nowego przyjaciela-obcokrajowca. W niedzielę my z Norbertem, Iwoną i mamą poszliśmy do kościoła, gdzie się dowiedziałem, że tu w mszy bierze udział Szymon. Był bardzo zdziwiony zobaczywszy mnie tutaj. Potem wróciliśmy do domu, odpoczęliśmy, przeczekaliśmy w domu deszcz, i Norbert odwiózł mnie i mamę do sklepów, w których kupiliśmy dużo rzeczy, od jedzenia do obuwia. Tego dnia też pożegnaliśmy się z Iwoną, bo ona wyjeżdża do pracy o 5 rano.

Poniedziałek był dla mnie wesołym, ciekawym ostatnim dniem. Do gimnazjum my z mamą przyjechaliśmy razem z Norbertem, gdzie i pożegnaliśmy się. W szkole zagraliśmy w świnkę - nową dla mnie i interesującą grę. Zaskoczyły mnie samoloty, które stoją po prostu na szkolnym podwórku.

Pokój Solidarności zaciekawił już tym, że przejście do środka znajdowało się w szafie. Od razu przypomniał mi się film “Kronika Narnii”. Historie o komunistach wywołały niejednoznaczne uczucia. Ale z ciekawością dowiedziałem się o wcześniejszej historii Polski.

Do domu wracałem z niechęcią. Jestem zachwycony tą podróżą! Ten wyjazd zapamiętam jako czas poznania nowych ludzi, nowych rzeczy i ogólnie jako radosny i dobry czas.